Lewicowy Jezus – prawicowy sztandar, czyli paradoks duchowej rewolucji w służbie konserwatywnego porządku: Chrystus – rewolucjonista, który nawoływał do oddania majątku i służby najbiedniejszym – dziś pojawia się na sztandarach konserwatywnych ruchów politycznych. Jak to możliwe, że duchowy buntownik stał się ikoną obrony tradycyjnego porządku? Obrazek z codzienności politycznej Na wiecu wyborczym w Polsce, obok biało-czerwonych flag, wisi krzyż. W USA – w kościołach ewangelickich – kazania przenikają się z wystąpieniami polityków republikańskich. W przestrzeni publicznej coraz częściej widzimy Jezusa jako strażnika narodowej tożsamości, obrońcę rodziny, symbol walki z „lewackimi ideologiami”. Jego twarz pojawia się na bilbordach nawołujących do „obrony cywilizacji chrześcijańskiej”. A przecież ten sam Jezus mówił: „Biada wam, bogacze, bo odebraliście już swoją pociechę” (Łk 6,24), „Sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim” (Łk 18,22), „Błogo...
Posty
- Pobierz link
- X
- Inne aplikacje
Polska diagnoza bez terapii — mistrzowie cięcia cyklu Kolba na trzecim etapie: Dlaczego Polacy mimo rosnącej energii społecznej wciąż nie potrafią skutecznie reformować własnego państwa? Jakie dziedzictwo zostawiły nam nie tylko rozbiory, ale też sowiecki model władzy? I czy możliwe jest przełamanie mentalnej blokady, która każe nam działać tylko do momentu, w którym naprawdę coś można zmienić? Jako naród posiadamy coś, czego mogliby nam pozazdrościć najlepsi terapeuci świata — zdolność wnikliwej autoanalizy i skłonność do pięknej zadumy nad sobą. Potrafimy godzinami rozprawiać o tym, co nam nie wychodzi, dlaczego jesteśmy tu, gdzie jesteśmy, jaka jest nasza zbiorowa trauma czy wina. Mówimy o sobie z brutalną szczerością — jakbyśmy znali każdy zakamarek własnej duszy. Jednak ta umiejętność diagnozowania staje się również naszą zmorą — bo na niej najczęściej się kończy. „Brak sprawczości” — to pojęcie często pojawia się w diagnozach polskiej kondycji społecznej. Oznacza nie t...
- Pobierz link
- X
- Inne aplikacje
Uwierające maski. O autyzmie, ADHD i życiu z przeciążeniem emocjonalnym: Niektórzy z nas całe życie uczą się być „normalni”. Noszą maski – wyćwiczone miny, wyuczony język ciała, gotowe odpowiedzi. Ale kiedy neurotypowy świat ściera się z neuroatypową wrażliwością, maski w końcu pękają. Czasem cicho. Czasem z hukiem. Zawsze – od środka. Świat bez drzwi Nie jestem zamknięty w sobie. To świat zamknął się przede mną — w swojej prędkości, uproszczeniach i oczekiwaniach. A ja codziennie próbuję znaleźć klucz do drzwi, które wcale nie były dla mnie projektowane. Moja krzywa mina nie jest komunikatem. Nie jest wyrzutem. Nie jest też buntem. W dziewięciu przypadkach na dziesięć to po prostu smutek. Smutek z rozczarowania sobą — że znów czegoś nie powiedziałem, nie zdążyłem, nie zareagowałem jak „trzeba”. Smutek z własnej niemocy — że coś, co dla innych jest naturalne, dla mnie bywa wyczynem na miarę wyprawy na Księżyc. Maski i skafandry Złość na innych? To nie jest moja specjalność. Złość ...
- Pobierz link
- X
- Inne aplikacje
Nie jesteśmy sami. Smartfon jako narząd zbiorowego czucia: Smartfon przestaje być narzędziem alienacji, stając się interfejsem zbiorowej świadomości. Nasza cyfrowa egzystencja przypomina grzybnię – biologiczny system wspólnego czucia. W erze Internetu i AI człowiek nie jest już samotną wyspą, lecz węzłem w globalnej sieci. To nie uzależnienie, lecz adaptacja, a być może nawet ewolucja. Gdy widzimy człowieka pochylonego nad smartfonem, myślimy: alienacja, uzależnienie, samotność. Tak każe nam myśleć dominująca narracja kulturowa – opowieść o zerwaniu więzi ze światem, o epidemii izolacji ekranowej, o pokoleniu zombie, które już nie patrzy sobie w oczy. A co, jeśli to tylko jedna z możliwych interpretacji? Co, jeśli człowiek z pochyloną głową nie odcina się od rzeczywistości, lecz właśnie w niej zapuszcza nowe korzenie – tylko że w innej jej warstwie? Co, jeśli ekran nie dzieli, lecz łączy — i to głębiej niż bezpośredni dotyk? Być może jesteśmy świadkami narodzin czegoś, co jeszcze...
- Pobierz link
- X
- Inne aplikacje
Przemijanie znaczeń: Znaczenia nie są wieczne. Przetrwają formy, ale sens rozpada się cicho — jak zapach, który znika — niedostrzegalnie lecz konsekwentnie. W epoce cyfrowego chaosu, symbolicznych konfuzji i kulturowych rozpadów — pytanie o znaczenie staje się pytaniem o nas samych: kim jesteśmy, skoro mówimy tymi samymi słowami, ale rozumiemy je inaczej? Mówi się, że nie ma nic trwalszego niż materia. A może jest odwrotnie? Może właśnie materia przemija najciszej — nie w sensie fizycznym, lecz semantycznym. Rzecz zostaje, ale znika to, co czyniło ją ważną. Znaczenie. Sens. Relacja. W muzeach przechowujemy skorupy naczyń, których nie potrafimy już nazwać. Wpatrujemy się w grobowce ludzi, których imion nigdy nie poznamy. Czytamy frazy zapisane alfabetami, które znają już tylko nieliczni specjaliści — jakby samo przetrwanie formy miało moc ocalenia ducha. Tymczasem duch często dawno już wyparował. Z pokolenia na pokolenie toczymy cichą, nierówną walkę z entro...
- Pobierz link
- X
- Inne aplikacje
Słowiańskie archetypy przestrzeni. O duchowości zakorzenionej: Słowiańska duchowość to zakorzeniona, cicha obecność — nie w monumentalnych formach, lecz w harmonii z przyrodą i codziennością. W przeciwieństwie do zachodniego ducha dominacji, Słowianin jawi się jako część krajobrazu, a nie jego pan. To refleksja nad tożsamością osadzoną w atmosferze, geście i pamięci miejsca, a nie w murach. Bez dominanty: przestrzeń jako trwanie Pierwotny, słowiański sposób myślenia o przestrzeni nie domaga się dominanty architektonicznej. Nie potrzebuje wieży, katedry ani kolumny zwycięstwa. Dla niego ważniejszy jest stary dąb, niż wieża ratusza. Gdzieś u podstaw tej postawy tkwi głęboki, choć rzadko uświadamiany, archetyp — duchowość zakorzeniona. Przestrzeń nie jest miejscem rywalizacji ani eksponowania władzy. Jest miejscem trwania. W kontraście do Zachodu W przeciwieństwie do mentalności zachodnioeuropejskiej, która od średniowiecza kształtowała się wokół idei dominacji nad przestrzenią — pop...
- Pobierz link
- X
- Inne aplikacje
Demokracja z odsłoniętym gardłem. Jak system sam oddaje się w ręce populistów: Można legalnie dojść do władzy i równie legalnie zdemontować system, który ją umożliwił. Historia zna te przypadki, ale demokracje wciąż się uczą… albo nie. Co zrobić, by ustrój nie był tylko dekoracją dla rządów silnej ręki przebranej w garnitur pluralizmu? Demokracja, która kopie własny grób Jeśli ustrój "demokratyczny" dopuszcza możliwość wybierania — w pełni legalnie, przy dźwiękach fanfar wolnych wyborów — ugrupowań z gruntu niedemokratycznych, to znaczy, że mamy do czynienia z konstruktem rozpaczliwie dysfunkcyjnym. Takim, który z dumą wręcza łopatę swojemu przyszłemu grabarzowi. Taki ustrój nie potrzebuje zamachu stanu. Wystarczy, że stanie się ofiarą własnej naiwności. Demokracja jako zabawa w otwarte drzwi Demokracja oparta na fundamentalnych wartościach — wolności słowa, pluralizmie, trójpodziale władzy, szacunku dla mniejszości — z zasady musi być inkluzywna. Tylko że inkluzywność bez f...